Adopcje chomików

czwartek, 25 kwietnia 2013

Historia Niesamowitego Chomika.

Piszę ten post ze łzami w oczach. Jestem załamana. Dnia 23.04.2013r. Loluś odszedł... Umarł w ten sam sposób co jego braciszek oraz mama (Misiaczek i Lola) Najprawdopodobniej umarli w wyniku wady genetycznej wynikającej z tego, że ich rodzice byli rodzeństwem.  I właśnie dlatego chcę opisać wam historię tego niesamowitego Chomiczka.
 23 grudnia 2012 roku, w wigilię Wigilii BN. piękna chomiczka dżungarska urodziła troje przeuroczych chomiczątek. Ich narodziny świętowała cała rodzina. Najszczęśliwsza była ich opiekunka, Hania, czyli ja. W miocie byli sami chłopcy. Były dwa białaski z pięknymi plamkami na grzbietach, w kolorze marmurkowym (to byli Gryzio i Loluś), oraz jeden w trudnym do określenia kolorze, połączenie szarości z beżem i brązem (Misiaczek). Po prostu byli piękni.
    W wieku 1 miesiąca zostali oddzieleni od mamy. Kilka dni później Gryzuś zmarł zagryziony przez kota. Było to taki straszne!
     Minęły niespełna 2 miesiące kiedy rano znalazłam Lolę nieżywą. Nie mogłam w to uwierzyć. Żałoba otoczyła moje życie.
     Nie minęło kilka dni, a  Misiaczek zachorował. Nie mógł się ruszać, nie otwierał oczu, nie chciał jeść. Jedynie pił wodę. Jeszcze tego samego dnia odszedł. Tuliłam go do ostatniej chwili.... I znowu był płacz... Nie zdążyłam nawet trochę uspokoić się do straty Lolusi, a odszedł Misiulek.
    Loluś został sam. Ale opiekowałam się nim bardzo troskliwie. Zapewniałam mu wszelkie atrakcje aby jakoś polepszyć mu życie. Starałam się zastąpić mu mamę, a on odpłacał mi się tym radosnym poruszaniem wąsików, tym uroczym lizaniem moich palców, tą śliczną poranną toaletą. Był po prostu przepięknym chomikiem. Wyglądał tak samo jak wtedy gdy był malutki ale teraz było widać jego prześliczne czerwone oczka. 
Pewnego dnia zauważyłam na oku Lolusia białą kropkę. Myślałam, że to bielmo lub zaćma. Jednak następnego dnia oczko spuchło. Poszłam do weterynarza i okazało się, że... Loluś stracił oczko. Był taki dzielny!!! Dostał 4 zastrzyki i nawet nie pisnął, prawdziwy mężczyzna! Jednak po przepisaniu kropelek z antybiotykiem jego stan się poprawił. Był taki jak wcześniej, a rana po stracie oka się zabliźniała. Radził sobie, mój kochany...
     I właśnie ten koszmarny dzień... 23.04.2013.
Jak co rano podeszłam do klatki nakarmić Lolusia. Ale zaniepokoiło mnie coś. Loluś leżał nieruchomo, ale oddychał. Wzięłam go na ręce, miał spóźnione odruchy, był słaby, tulił się, nie jadł, nie otwierał oczu... I już niestety wiedziałam... że nie przeżyje...

1 komentarz: